wtorek, 6 sierpnia 2013

Rozdział 9.

     - Który z was grzebał w moich rzeczach?
     Chłopaki popatrzyli się na mnie zdziwieni. Zayn uniósł brew, odwracając się do Liama, który wzruszył ramionami, najwyraźniej nie rozumiejąc o czym mówię.
     - Niall? Byłeś ostatnio w moim pokoju? - zapytałem tylko po to, żeby się upewnić, chociaż doskonale wiedziałem kto to był.
     Niall pokręcił głową i parsknął cichym śmiechem. Wszyscy na niego spojrzeli, a on wzruszając ramionami nam wyjaśnił.
     - To Harry - powiedział jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie. Kiedy zauważył, że patrzymy na niego jak na idiotę, przygryzł lekko wargę, orientując się co powiedział. - To znaczy Ed - poprawił się od razu, mając nadzieję, że nie zauważymy. Kretyn.
     - Jaki Harry?
~*~
     - Hej Eddy - uśmiechnąłem się ciepło do mojego najlepszego przyjaciela. No, kiedyś nim był. No i nie jestem pewien czy mój uśmiech był ciepły. Nie jestem pewien czy to był uśmiech.
     Spojrzał na mnie z uniesioną brwią, z mimiki jego twarzy mogłem wyczytać, że nie rozumie o co chodzi. Niech zabawa się zacznie.
     - Hej, co jest? Wiem, że ostatnio dziwnie się zachowywałem, ale spójrz! Wróciłem! To ja, twój najlepszy kumpel - zaśmiałem się, podchodząc do niego i obejmując go ramieniem. Nie możesz go dotykać. Zacisnąłem zęby i policzyłem w myślach do dziesięciu, żeby się uspokoić. Mogę, to nie Ed.
     - Och - mruknął zaskoczony moim nagłym przypływem pozytywnych emocji. Nie przyzwyczajaj się.
     - Co Eddy, nie tęskniłeś za mną? - udałem urażonego i spuściłem wzrok na swoje stopy, czekając na jego odpowiedź.
     Byłem pewny, że przygryzł wargę i podrapał się po głowie, zastanawiając się jaka odpowiedź jest poprawna. Są tacy sami.
     - Jasne, że tęskniłem - powiedział powoli, oddając uścisk. - Po prostu... Zdziwiłeś mnie.
     Zaśmiałem się lekko, podnosząc głowę. Widząc mój "dobry humor" chłopak uśmiechnął się szeroko, pokazując mi swoje dołeczki. Zaraz... Ed nie ma dołeczków. Parsknąłem pod nosem, zastanawiając się jak mogłem tego nie zauważyć wcześniej.
     - Hej, nie byłeś ostatnio w moim pokoju? - zapytałem niewinnie, próbując wywołać na nim jak najmniejszą presję.
     - Um - szybko uciekł ode mnie spojrzeniem, a ja miałem ochotę wywrócić oczami na to, jak kiepskim aktorem był. - Nie, nie przypominam sobie - powiedział w końcu, a jego głos z niewiadomych przyczyn był niższy niż zwykle. Mam cię.
     - Bo wiesz... Coś mi zniknęło, a reszta chłopaków omija mój pokój szerokim łukiem...
     - Może gdzieś to upuściłeś?
     Nie jestem aż taki głupi.
     - Sądzę, że raczej ktoś mi to ukradł.
     Zmusił się, żeby na mnie spojrzeć. Starał się wyglądać, jakby nie wiedział o czym mówię, ale mnie nie oszuka.
     Nachyliłem się nad jego twarzą, tak, by czuł mój oddech na swoim policzku. Poczułem jak momentalnie jego tętno lekko przyspieszyło i prawie się zaśmiałem, ale musiałem się powstrzymać.
     - Myślę, że to ty mi to ukradłeś, Harry.
~*~
     Od: Nieznany
     Hej Lou-Lou :) Dorosłeś już do tego, żeby przyjąć pomoc? Drew .xx


     Do: Harry Idiota Styles
     Daj mi spokój i wracaj na tą swoją wieś, nie potrzebujemy cię.

     Od: Harry Idiota Styles
     Długo masz zamiar udawać, że wszystko jest okej? To Cię w końcu zniszczy. Chcę Cię tylko uratować. Drew .xx
     
     Do: Harry Idiota Styles
     Nie potrzebuję twojej pierdolonej pomocy wszystko zepsujesz. Jak zwykle. 

     Od: Harry Idiota Styles
     Po prostu powiedz mi co się stało. Drew .xx

     Do: Harry Idiota Styles
     A co ty mógłbyś zrobić? Wszystko co robisz to błędy. Pomyłki. Nic nie umiesz zrobić dobrze, a ja nie mam zamiaru dać ci spieprzyć mojego życia.

     Od: Harry Idiota Styles

     Słucham? 

     Do: Harry Idiota Styles
     Co, twój braciszek ci nie mówił? Bo nam często gadał o tym, że miałeś nie istnieć. Jesteś pomyłką. Twoja matka chciała mieć idealne dziecko i proszę, urodził się Ed. Ale niestety ty przyszedłeś razem z nim, a ona nie miała serca cię oddać. Wszystko czego dotkniesz od razu się spieprzy. Nie możesz po prostu odizolować się od ludzi i dać im żyć bez twojego natrętnego towarzystwa? Na prawdę, nie łudź się, ze ktokolwiek cię lubi. Bo tak nie jest. Jesteś pomyłką i dobrze o tym wiesz.
~*~
     Louis nie czuł się źle. Kiedyś pewnie nawet nie pomyślałby, żeby mówić coś tak okropnego nawet najgorszemu wrogowi. Ale teraz każdy był jego wrogiem. Nikt nie mógł poznać jego tajemnicy, a skoro to prowadzi do krzywdzenia każdego na jego drodze, zrobi to.
     No dobra, poczuł nieprzyjemny skurcz w żołądku, kiedy Ed albo Harry, nieważne, nie zszedł na kolację. Kiedy okazało się, że zamknął się w pokoju i nie chciał wpuścić nawet Nialla, Louisowi zrobiło się odrobinę niedobrze.
     Louis nie był zły. Był skrzywdzony. Sfrustrowany. Upokorzony. Ale nie był zły. Nie chciał zniszczyć tego chłopaka, no bo powiedzmy szczerze, Harry nic mu nie zrobił. Tomlinson mógł sobie wmawiać, że Styles sam się o to prosił kradnąc jego dziennik i wtrącając się w jego życie, ale w środku wiedział, że to nic złego.
     Nie znał Harry'ego, ale zrobiłby to samo dla Eda.
~*~
     Kiedy kładł się spać, starał się zapomnieć na chwilę o tym dzieciaku. Starał się myśleć o swojej mamie, o dziewczynkach, czymkolwiek, co nie było związane z rodziną Stylesów.
     Udało mu się.
     Na chwilę.
     Żołądek podszedł mu do gardła, kiedy zobaczył co leży na jego poduszce.
~*~
     Harry próbował powstrzymać łzy, ale na marne. Od kilku godzin płakał bez przerwy i nie zapowiadało się na to, żeby szybko skończył. Drżącą dłonią podpisał kawałek papieru i bezszelestnie wyszedł z pokoju, upewniwszy się, że reszta zespoły je na dole kolację.
     Wszedł powoli do sypialni Louisa i starał się patrzeć na jeden punkt, mając nadzieję, że to powstrzyma na chwilę łzy. Najciszej jak potrafił położył na poduszce jego dziennik, a na nim przykleił małą karteczkę.
     Wygrałeś. Jestem pomyłką. Jestem beznadziejny. Przepraszam, że istnieję. Ale nie martw się, już niedługo. 
     Harry .xx
     Ostatni raz spojrzał w dół i pojedyncza łza rozmazała jego podpis.
~*~
     Jedyną rzeczą, o której mógł myśleć Louis, było pobiegniecie do pokoju Eda, żeby sprawdzić czy jeszcze tam jest. Jak pomyślał, tak zrobił. Bądź tam. Siedź tam smutny i bezpieczny, dupku.
     Nie było go. Louis jęknął mimowolnie, obliczając w pamięci jakie były szanse, że go znajdą. Sądząc po całkowicie pustej szafie i braku jakiejkolwiek rzeczy Harry'ego, były marne. Zaklął pod nosem i szybko wyciągnął telefon z kieszeni i wybrał jego numer. Odbierz, kretynie.
~*~
     Nie odebrał. Po kilku próbach Louis dał sobie spokój. Gorączkowo zastanawiał się kto może mu pomóc. Chłopaki go zabiją, jeśli się dowiedzą, Jay mogłaby mu pomóc, ale za długo by to trwało.
     - Ed? - sapnął Louis do słuchawki, modląc się, żeby Styles nie był zajęty.
     - Lou?
     - Chyba spieprzyłem.