czwartek, 25 kwietnia 2013

Rozdział 6


 Następnego dnia Harry obudził się dopiero po południu, co spowodowane było tym, że pół nocy nie mógł zasnąć i udało mu się to dopiero koło czwartej nad ranem. Jednak mógł całkowicie szczerze powiedzieć, że się wyspał. Uśmiechnął się szeroko w stronę promieni słonecznych za oknem i już czuł, że to będzie dobry dzień. Teraz, kiedy wie, że coś trapi Lou, będzie mógł z nim porozmawiać i nawet może mu pomóc. Louis przestanie zachowywać się jak dupek i zostaną najlepszymi przyjaciółmi na zawsze. Tak, tak właśnie będzie. 
     - Ed, wstawaj! - zawołał Liam, wchodząc z hałasem do jego pokoju. Jego twarz rozjaśniła się, kiedy zobaczył, że jego przyjaciel już wstał. - Zrobiłem ci śniadanie - wytłumaczył.
     Harry mruknął zadowolony, że zaraz przyjdzie. Wziął jakieś ciuchy z szafy i poszedł się przebrać.
     Kiedy wrócił, już ubrany i umyty, coś na biurku przykuło jego wzrok. Kolorowa karteczka, która z pewnością nie należała do niego. Zmarszczył brwi i wziął ją do ręki.
     "Nieładnie się tak skradać i podsłuchiwać w nocy. L."
     Poczuł jak coś mu się przewraca w żołądku i wciągnął ze świstem powietrze.
     Albo i nie.
~*~
     - Mamo, gdzie moje spodnie?! - krzyknął Edward z góry, przeszukując szafę w poszukiwaniu swojej ulubionej pary spodni. Nie, żeby zależało mu co ma na sobie. No dobra, może trochę.
     - Kotku, nie dałeś ich bratu? - Anne weszła do pokoju i położyła. ręce na biodrach. Pokręciła głową, kiedy po chwili Ed niechętnie się z nią zgodził. Zaśmiała się cicho, widząc zrezygnowaną minę syna. Podeszła do niego i poklepała go lekko po ramieniu.
     - Przecież możesz iść kupić sobie nowe - podsunęła mu pomysł.
     Chłopak westchnął tylko. Zawsze chodził na zakupy z Lou. Albo Zaynem.
     - Myślisz, że Gem pójdzie ze mną? - zapytał nerwowo. Lepsze towarzystwo siostry niż być samemu.
     - Nie! - usłyszeli z góry szybką odpowiedź dziewczyny. Edward skrzywił się, zastanawiając się, kogo może zabrać.
     - Myślę, że Victoria nie będzie miała nic przeciwko zakupom - podpowiedziała mu matka, obserwując jak z jego twarzy znika grymas, a an jego miejsce wstępuje szeroki uśmiech.
     To będzie dobry dzień. Zdecydowanie.
~*~
     Harry Styles zasługiwał na jakąś nagrodę. Po mistrzowsku unikał Louisa. Teraz skradał się najciszej jak potrafił do kuchni, jednak jego brzuch nie pozwolił mu na bycie dyskretnym. Moment później po całym domu rozległo się jego głośne burczenie. Spanikowany chłopak pospiesznie się rozejrzał i prawie jęknął z ulgi, widząc, że Tomlinsona nie ma w pobliżu. Szybko podszedł do lodówki i przyjrzał się uważnie jej zawartości. Sałata, marchew, sałata. Dlaczego nie mają czegoś normalnego? Są królikami czy jak? Skrzywił się i zamknął drzwi. Chyba będzie musiał przejść się do sklepu.
     - Kto normalny je tyle zielska? - mruknął pod nosem, patrząc na podłogę.
     - Louis - westchnął Niall, nieświadomie strasząc Harry'ego. Czemu zawsze się tak skradają? - Zarządził, że wszyscy musimy przejść na dietę, nie pamiętasz?
     Mogłem się tego spodziewać.
     - No tak - jęknął głośno Styles. - Masz ochotę jechać do Nando's? - zapytał nieśmiało.
     - Ratujesz mi życie! - zawołał radośnie blondyn, rzucając mu się na szyję. - Mogę prowadzić?
     Harry skinął głową, śmiejąc się głośno.
     Może nie będzie najgorzej.
~*~
     - Vic, bolą mnie nogi - jęczał Edward, niosąc w rękach pełno toreb z ubraniami. Czuł się jak muł tragarz. Z tych wszystkich reklamówek tylko jedna była jego. Ta najlżejsza, z jedną parą spodni.
     - Wytrzymasz, jeszcze tylko parę sklepów - zapewniła go przyjaciółka raźnym tonem. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. - Szczerze mówiąc, to byłam strasznie zdziwiona, kiedy zapytałeś, czy pójdę z tobą do galerii. Nie żebym narzekała, strasznie się cieszę, po prostu ostatnim razem nie byłeś zbyt zadowolony - w to nie wątpię. - W ogóle nigdy nie lubiłeś zakupów, czemu nagle zmieniłeś zdanie?
     Ed zupełnie zbity z tropu przystanął na chwilę. Minęła chwila, zanim dotarło do niego, o co zapytała.
     - Spodobały mi się ciuchy Eda, wiesz, ten jego rockowy styl - palnął bez myślenia. - I chciałem sobie kupić coś... W jego guście - ciągnął, mając nadzieję, że w to uwierzy.
     - Och, no tak, rzeczywiście, Ed... - rozmarzyła się brunetka. - Następnym razem masz mnie z nim poznać, jasne?
     Chłopak zachichotał, widząc jej groźną minę.
     - Załatwione.
~*~
     - Nie mówiłeś, że jest takim dupkiem - Harry robił bratu wyrzuty. Od kilku minut rozmawiali na Skype i po prostu nie mógł już z tym dłużej czekać.
     Ed westchnął. Wiedział, że prędzej czy później Harry poruszy ten temat.
     - Nie pytałeś - odgryzł się. - Co ci mówił?
     - Niewiele, głównie krytykował moje ubrania i twierdził, że jestem dzieckiem.
     - Z ubraniami miał rację - parsknął Edward, ale po chwili zamilkł, widząc minę brata. - Przepraszam.
     - A wiesz co jest najdziwniejsze? Przez cały czas zgrywa wielkiego pana wrednego, a wczoraj słyszałem jak pła...
     Przerwał mu trzask drzwi i czyjś radosny głos.
     - Hej, Ed pożyczysz mi... Och, hej Harry.

Rozdział 5


     - A teraz w naszym programie goście specjalni... Powitajmy One Direction! - zawołała dziennikarka podekscytowanym głosem, uśmiechając się szeroko. Na widowni rozległy się głośne piski, które na chwilę ogłuszyły Harry'ego.
     - Rusz się - zawołał Louis, odwracając się do tyłu, żeby zobaczyć dlaczego Harry nie idzie. Styles zamrugał szybko i przypomniał sobie gdzie jest. Chwilę później wszedł do studia, ramię w ramię z Tomlinsonem. Fanki zaczęły piszczeć jeszcze głośniej, a Harry mógł się założyć, że jedna z nich krzyknęła "Ed, rozbierz się!". Zaśmiał się cicho i usiadł z chłopakami na kanapie. Nie bardzo przypadło mu do gustu siedzenie obok Lou, ale nie miał wyboru.
     - Miło mi was poznać! - powiedziała z uśmiechem reporterka.
     - Cała przyjemność po naszej stronie - zapewnił ją grzecznie Liam, na co kobieta roześmiała się wesoło.
     - Więc, kochani, jak idzie praca nad drugą płytą?
     - Bardzo się w to zaangażowaliśmy, pisanie razem nowych piosenek to była świetna zabawa, prawda? - zwrócił się do zespołu Zayn.
     Harry przygryzł lekko wargę i pokiwał głową razem z resztą chłopaków. Ed pisał piosenki? 
~*~
     - Ed, obiad gotowy! - usłyszał wołanie swojej matki z dołu.
     - Nie jestem głodny! - krzyknął, wracając do swojego pasjonującego zajęcia, jakim była próba odgadnięcia hasła Harry'ego na twittera.
     Nie było to kochamEda ani Edjestidealny, a także nie śmierdzę. Już miał zrezygnować, kiedy do głowy wpadła mu pewna myśl. Co lubi Harry? Koty. Jak nazywał się jego kot? Dusty. Jestem genialny. Edward szybko spróbował wpisać loveyouDusty i niemal krzyknął ze szczęścia, kiedy okazało się, że hasło jest prawidłowe. Uśmiechnął się zwycięsko i sprawdził interakcje. Nic ciekawego, tylko rozmowy z Victorią... Nuuuuda.
     @HazzaBear: @Edward_Styles hej Edward, jestem Twoim największym fanem! <3 <3 Mógłbyś mnie follownąć? Proszę, to moje marzenie! xx
     O wiele lepiej. Ed zaśmiał się delikatnie i kontynuował spamowanie do swojego brata. Nagle dostał powiadomienie, że ktoś wspomniał o nim z tweecie. Harry? Nie, jest zajęty...
     @lovelyVic: @HazzaBear nie trać czasu, Ed i tak nie follownie takiego ziemniaka jak ty #sorrynotsorry
     Styles wybuchł śmiechem , widząc co napisała przyjaciółka jego brata. Kiedy w miarę się uspokoił, zabrał się za pisanie odpowiedzi.
~*~
     Harry padł zmęczony na swoje łóżko i jedyne czego w tej chwili pragnął, to chwila spokoju. Na wywiadzie Louis ciągle go szturchał i dawał jasno do zrozumienia, że ma go dość. Natomiast w drodze powrotnej uparcie ignorował jego istnienie, czego Harry nie potrafił zrozumieć. Telefon w jego kieszeni zawibrował, czym powiadomił go o nowych interakcjach. Z westchnieniem odblokował ekran, pamiętając prośbę Eda, by nie zaniedbywał jego fanów. 
     Follownął kilkanaście dziewczyn, kiedy zobaczył tweet od samego siebie. Co do... Ed - domyślił się zdenerwowany. Pokręcił głową z politowaniem i zaczął pisać nową wiadomość.
     Od: śmierdziel
     Do: Najwspanialszy brat na świecie :) (zdecydowanie musiał zmienić kilka nazw kontaktów brata)
     Jesteś głupi.
     Nie musiał długo czekać na odpowiedź.
     Od: Najwspanialszy brat na świecie
     Do: śmierdziel
     Mam to po tobie :))
     Harry zaśmiał się dźwięcznie i rozłożył bezradnie ręce. Co mam z nim zrobić?
~*~
     Edward w dobrym humorze zszedł na kolację, którą zrobiła Gemma. Zupełnie zignorował fakt, że nie umiała ugotować nawet najprostszego dania. Zjadł wszystko i podziękował jej z uśmiechem, czym zdziwiona była nawet ich mama. 
     Powodem radości chłopaka była wolność. Mógł w końcu spać kiedy chciał, ile chciał i gdzie chciał. Mógł chodzić z przyjaciółmi po mieście bez tłumu reporterów za nim. Miło było wrócić do starego, beztroskiego życia. 
~*~
     Harry obudził się w środku nocy zlany zimnym potem. Odetchnął głęboko, mając nadzieję, że szybko zapomni o tym koszmarze. Cicho wyszedł z pokoju i bezszelestnie zszedł po schodach, w celu napicia się szklanki wody. 
     Wracał do siebie z pełnym naczyniem w ręku, dziękując Bogu, że nie obudził żadnego z chłopaków.
     Gdy przechodził obok pokoju Tomlinsona, usłyszał cichy szloch. Na początku pomyślał, że mu się wydawało, ale kiedy przyłożył ucho do drzwi, płacz stał się głośniejszy. Ze zdziwienia otworzył szeroko oczy i upuścił szklankę na podłogę. Usłyszał jak Louis powoli wstaje z łóżka i podchodzi do drzwi, więc spanikowany pobiegł go swojego pokoju. Louis ma uczucia?

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 4

     Harry'ego obudziły krzyki dochodzące z dołu. Z jękiem przetarł oczy i powoli się rozbudzał. Który z tych dupków się tak wydziera? Słysząc, że wrzaski nie ustają, wstał niechętnie z łóżka. Poprawił odruchowo włosy, po czym, nie spiesząc się, ubrał spodnie i swoją ulubioną koszulkę. Następnie ziewając zszedł na dół w poszukiwaniu łazienki. Im bliżej kuchni się znajdował, tym wyraźniej słyszał krzyki.
     - Nic nie rozumiesz! - krzyknął ktoś historycznym tonem. Styles przyspieszył, zaniepokojony.
     - To mi wytłumacz - odpowiedział głośno, ale spokojnie, drugi głos.
     W chwili, kiedy Harry wszedł do pomieszczenia, usłyszał, jak pierwszy głos mówi cicho:
     - Nie potrafię.
     Louis siedział przy stole, z twarzą ukrytą w dłoniach, a obok niego stał zdenerwowany Zayn. Muzułmanin spojrzał krótko w jego stronę, lecz zaraz potem jego wzrok ponownie spoczął na starszym chłopaku. Po chwili wahania bez słowa wyszedł z kuchni, zostawiając ich samych. Dzięki, Zaynie. Tomlinson podniósł głowę, zdziwiony brakiem odpowiedzi. Przez krótki moment wydawało się, że jest zagubiony, ale kiedy zobaczył Stylesa, na jego twarz wrócił bezczelny uśmieszek.
     - Nieładnie podsłuchiwać, Ed - zganił go.
     - Nie musiałem podsłuchiwać, darliście się wystarczająco głośno, żebym słyszał was w swoim pokoju - wytłumaczył się Harry, siadając obok niego, na co Louis trochę się odsunął.
     - Chłopcy! Ubierzcie się, zaraz wychodzimy! - usłyszeli krzyk Liama z głębi domu.
     - Lepiej zmień spodnie, nie pokażę się z tobą w takim stanie - parsknął starszy chłopak, szybko wychodząc z pokoju. Zostawił Harry'ego, zastanawiającego się, co jest nie tak w jego luźnych dresach.
~*~
     - Harry, wstawaj! - usłyszał nad sobą delikatny głos i poczuł, jak coś szturcha go w ramię.
     - Jeszcze tylko minutka, obiecuję, Li... - wymamrotał w poduszkę, cicho sapiąc.
     - Haz, no wstań, idziemy dzisiaj do szpitala, zapomniałeś? - zachichotał ktoś nad nim.
     To właśnie ten chichot go obudził. Zanim otworzył oczy, przypomniał sobie, że jest w domu, a nie w Londynie i uśmiechnął się lekko, kiedy uświadomił sobie, że to Victoria go budzi, a nie Liam. Uchylił leniwie powieki, żeby zobaczyć dziewczynę, która promiennie się do niego uśmiechała.
     - Hej Vic, ciebie też miło widzieć - zaśmiał się lekko. Przy niej nie da się nie uśmiechać.
     Po raz kolejny usłyszał jej melodyjny śmiech i poczuł przyjemne mrowienie w okolicach brzucha.
     - Wstawaj, leniu. Chyba nie chcesz się spóźnić, prawda?
     Wstał szybko, pełny energii, co ostatnio nie zdarzało się zbyt często. Może mnie tak budzić do końca życia.
~*~
    Harry siedział w samochodzie między Liamem a Niallem. Zayn siedział przed nimi, a obok niego Louis. Styles nie miał zielonego pojęcia gdzie jadą, ale cała ta wycieczka przestała mu się podobać, kiedy musiał wcisnąć się w jedne z wielu par rurek Eda. Poruszył się niespokojnie w miejscu, nie mogąc wytrzymać niezręcznej ciszy, panującej w aucie.
     - Więc... Gdzie jedziemy? - zapytał, starając się brzmieć przyjaźnie.
     - Na wywiad - odpowiedział szybko Payne z uśmiechem.
     - Po prostu siedź, ładnie się uśmiechaj i daj mówić dorosłym - uśmiechnął się kpiąco Tomlinson, odwracając się do tyłu.
     - Dorosłym? Chyba nie mówisz o sobie - udał zdziwienie Harry. Chcesz się pobawić? Załatwione.
     - Na pewno nie o tobie - syknął Lou, mrużąc oczy. Prychnął, widząc, że młodszemu chłopakowi nie przychodziło do głowy nic, czym mógłby odpowiedzieć.
     Resztę jazdy pokonali w zupełnej ciszy, przerywanej tylko od czasu do czasu pytaniami Nialla, jak długo jeszcze.
     - Nie zrób nam wstydu, Lewis - poprosił Harry, kiedy wysiadali.
     - To nie ja robię nam wstyd, Edmund - warknął zirytowany Tomlinson. Nienawidził, kiedy ktoś mylił jego imię.
~*~
     Edward od dwóch godzin bawił się z dziećmi w szpitalu. Nigdy wcześniej tego nie robił, ale szybko nauczył się, co ma robić. Akurat czytał im z Victorią "Brzydkie Kaczątko". Nie miał pojęcia, że Harry pomaga chorym dzieciom, ale nie dziwił mu się. Świadomość, że jest się powodem czyjegoś uśmiechu jest wspaniała.
     - Koniec - usłyszał nagle głos przyjaciółki Harry'ego. Zorientował się, że skończyli czytać i mogli iść do domu. Długo żegnali się z małymi pacjentami, a jeszcze dłużej obiecywali im, że za niedługo wrócą.
     - Są niesamowici, prawda? - spytała go dziewczyna, sącząc kawę, którą kupili po drodze.
     - Tak, to prawda - zgodził się z uśmiechem Ed. Ty też, Vic. O wiele bardziej.

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 3

     Ed w panice patrzył na ekran telefonu jego brata. Odebrać czy nie? Wziął głęboki oddech i drżącymi palcami odebrał polączenie. Trudno, najwyzej Harry mnie zabije.
     - Cześć Harry! Dlaczego tak długo nie odbierałeś? Coś się stało? - usłyszał w słuchawce zaniepokojony damski głos. Uśmiechnął się pod nosem. Harry ma dziewczynę?
     - Spokojnie, nic się nie stało, po prostu... Ja... Byłem, uhm, w łazience. Tak, w łazience - wymyslił szybko i dopiero po chwili dotarło do niego jak idiotycznie to zabrzmiało.
     Dziewczyna zaśmiała się melodyjnie, co sprawiło, że Edward uśmiechnął się lekko. Ma uroczy śmiech.
     - W porządku. Właściwie chciałam tylko zapytać czy masz dzisiaj czas. Wiesz, poszlibyśmy na kawę, jak zawsze. Co ty na to?
     - Jasne, czemu nie? - zgodził się, oblizując wargę. Będzie ciekawie.
     - Tam gdzie zawsze. Bądź o czwartej, okej? -  zapytała i, nie czekając na odpowiedź, rozłączyła się.
     Chłopak westchnął głęboko i opadł ciężko na poduszki. W co ja się wkopałem?
~*~
    Harry ze złością rzucił walizkę na łóżko. Teraz juz nie dziwił się czemu Ed wrócił do domu; on sam nie wytrzymałby tyle z Tomlinsonem.  Prychnął głośno na samą myśl o nim. Zamierzał wziąć się za rozpakowywanie, ale przeszkodził mu dzwoniący telefon.
     Baby you light up my world like...
     Roześmiał się cicho i odebrał pośpiesznie.
     - Haz? - zapytał jego brat, a w jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie.
     - Co zdążyłeś juz zepsuć? - zapytał ze śmiechem Harry, siadając obok swojego bagażu.
     - Już nie można zadzwonić do brata, zeby powiedzieć mu, że się tęskni? - i zanim Harry zdążył go wyśmiać, dodał: - Umówiłem się z Vic "tam gdzie zawsze" o czwartej. Gdzie mam iść? - jęknął.
     - Po pierwsze: dla ciebie to jest Victoria, a nie Vic, jasne? Po drugie: po co się z nią umawiałeś? Zwariowałeś do końca?
      Wywrócił teatralnie oczami, słysząc westchnienie brata i zaczął kręcić włosy na palcu. Zawsze tak robił.
      - Zapytała, to się zgodziłem, chciałem być uprzejmy! - wytłumaczył się szybko Edward i zignorował prychnięcie Harry'ego.
      - Starbucks - mruknął do słuchawki. - Idź do Starbucksa. A teraz, skoro już wszystko wiesz, mógłbyś mi wytłumaczyć o co chodzi Tomlinsonowi? - fuknął.
      - Rozmawiałeś z nim - westchnął cicho Ed.
      - A jak miałbym z nim nie rozmawiać, skoro razem mieszkamy? - zapytał ironicznie.
      - Myślałem, że cię zignoruje - wyjaśnił mu brat. - Słuchaj, muszę kończyć, do zobaczenia!
      - Ale... - zaczął Harry, lecz usłyszał dźwiek sygnalizujący koniec rozmowy. - Dupek.
      Położył komórkę na szafce i wstał, sapniąc. Jestem skazany na siebie. Zaczął rozpakowywać walizkę i układać ubrania Edwarda w szafie, co chwile mamrocząć coś w stylu: "Jak on może to nosić?" "Czy te spodnie nie są damskie?"
      Kiedy skończył (Po co mu tyle koszulek?), odważył się iść do kuchni po coś do jedzenia, bo jego żołądek dawał o sobie znać. Starał się iść jak najciszej i przeklnął się w myślach, gdy nadepnął na skrzypiący stopień. Nie, żeby się bał Louisa. Po prostu nie chciał przeszkadzać reszcie zespołu. Tak, to na pewno dlatego.
     Właśnie miał wybrać sobie któreś z mandarynek, kiedy usłyszał za sobą dwa smiechy i podskoczył ze straszu. Obrócił się zaskoczony i ujrzał dwóch chłopaków. Niskiego blondyna, który wyglądał na jeszcze bardziej bladego niz w rzeczywistości, bo stał obok wyzszego od niego o kilka centymetrów mulata. Obaj roześmiali się jeszcze bardziej na widok jego miny, po czym podeszli bliżej.
     - Edward! Kiedy wróciłeś? - zapytał radośnie blondyn. Jak on miał...? Niul? Nie, to było bardziej melodyjne...
     - Kilka godzin temu - odpowiedział mu z uśmiechem, starając się nie wyglądać na zbyt przerażonego.
     - Zmieniłeś fryzurę? - usłyszał pytanie zderorientowanego chłopaka. Zayn, tak?
     - Tak jest bardziej... Naturalna - wydukał, spuszczając wzrok na swoje buty.
     - Pasuje ci - zapewnił go szybko Niall z uśmiechem. - Co u Harry'ego i Gemmy?
     Harry zmarszczył lekko brwi. Ed im powiedział?
~*~
     - Victoria? - zapytał Edward jakąś blondynkę, która wyglądała, jakby była mniej więcej w jego wieku.
     Od dziesięciu minut siedział w kawiarni, ale nie było tam żadnej Vitorii. Zaczął się zastanawiać czy to nie jest jakiś żart jego brata, ale to wydawało mu się małoprawdopodobne. Dziewczyna kompletnie go zignorowała, a on stracił już nadzieję, że pozna znajomą Harry'ego.
     - Hej Harry! - usłyszał słodki głos za sobą. Szybko obrócił się, żeby zobaczyć kto go woła i ujrzał niską brunetkę siadającą obok niego.
     - Cześć Vic - uśmiechnał się szeroko. Harry ma gust. To znaczy...
     - Edward już pojechał? - zapytała naturalnie, ściagając bluzę. - Dla mnie małą czarną i ciastko - zwróciła się do kelnerki stojącej przy ich stoliku. - A ty co bierzesz?
      - To samo - wymamrotał - Tak, dzisiaj - odpowiedział lekko zdziwiony. Ona wie?
      Victoria zaśmiała się dźwiecznie, na co Edward uśmiechnął się lekko. Dlaczego ma taki słodki śmiech?

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 2

     - Masz wszystko? - zapytała po raz setny Anne, przyglądając się zmartwiona Harry'emu.
     - Tak, mamo - odpowiedział zmęczonym tonem. Wyjeżdżał do Londynu jako Ed, żeby nagrać piosenki na nowy album chłopaków. Edward całą noc szlifował wokal swojego brata i nie pozwolił mu zasnąć, dopóki efekt go nie zadowolił. Nie trudno się domyślić, że spali tylko kilka godzin. - Mamo, za niedługo wrócę, spokojnie.
     - Tak szybko dorosłeś... - szepnęła i położyła dłonie na jego twarzy, ignorując parsknięcie Gemmy i znaczące chrząknięcie Edwarda. Matka chwyciła swojego starszego syna w ramiona, a po jej policzkach spłynęły dwie pojedyncze łzy. - Niedawno jeszcze prowadziłam cię do szkoły i płakałeś, żebym cię nie zostawiała...
     Harry westchnął głęboko i pogłaskał ją po plecach. Zaśmiał się cicho, widząc jak Ed wywraca oczami.
    - On nie jedzie na zawsze, mamo. To tylko dwa miesiące - przypomniał jej drugi syn i odciągnął ich od siebie.
    Anne szybko wycofała się do kuchni, tłumacząc, że to dla niej za wielkie emocje. Gemma, głośno się śmiejąc, krótko go objęła.
     - Trzymaj się, młody.
     - Postaraj się nie zrobić mi wstydu, dobra? - zapytał poważnie Ed i uśmichnął się lekko, słysząc śmiech swojego brata.
     Harry skinął im łową na pożegnanie i powoli nacisnął klamkę.
     - Dam sobie radę - rzucił na odchodne.
     Rodzeństwo po chwili słyszało radosny krzyk Harry'ego: "Hollywood, nadchodzę!". Gem kręcąc w niedowierzaniu głową, poszła do swojego pokoju, zostawiając Edwarda samego.
     - Daj mu popalić, Styles.
~*~
     Harry od kilku minut stał przed domem, który wskazał mu Ed. Nie potrafił się ruszyć, ale wyraźnie czuł, jak pocą mu się dłonie. Wciągnął głęboko powietrze i odważył się delikatnie zapukać. Przez chwilę stał zdenerwowany, ale nikt nie pofatygował się, żeby mu otworzyć. Zrezygnowany zapukał jeszcze raz, mocniej. Po kilku minutach drzwi się otworzyły, a w progu stał niski brunet w czarnych spodniach, równie ciasnych jak te Edwarda. Wspaniale. 
     Chłopak stał i przyglądał mu się bez słowa, z kpiąco uniesioną brwią.
     - Kiedy nauczyłeś się pukać? - zapytał sarkastycznie i po prostu wszedł do domu, zostawiając drzwi otwarte.
     Styles wszedł niepewnie do środka. Rozejrzał się zachwycony po wnętrzu i uśmiechnął się delikatnie. Uwielbiał połączenie jasnych pomieszczeń z ciemnymi meblami.
     - Skończyłeś zwiedzać? - przerwał mu chamsko nieznajomy, przyglądając mu się podejrzliwie.
     - Ja... Tylko... Tęskniłem - spanikował Harry, błagając w myślach, żeby chłopak niczego się nie domyślił. Jak on ma na imię? Coś na "L"...
     - Tęskniłeś, jasne - zakpił. - Zamierzasz się rozpakować, czy coś?
     - Pewnie... To... Na razie, Liam - zaryzykował.
     - Ta, do później, Zayn - parsknął chłopak.
     - Nie jestem Zayn... - wyjąkał zdezorientowany Styles, patrząc na niego zdziwiony.
     - A ja nie jestem Liam - wzruszył ramionami nie-Liam. Och, no tak... 
     Harry nie odezwał się już ani słowem, tylko w milczeniu wniósł walizkę na górę, szukając swojego pokoju.
~*~
     Edward wszedł do pokoju Harry'ego i wygodnie ułożył się na jego łóżku. Poprawił sobie poduszkę pod plecami i włączył laptopa, z zamiarem wejścia na Twittera i odpisania paru fanom. Już miał wpisać hasło, kiedy przerwały mu wibracje, które poczuł w kieszeni spodni.
     White lips, pale face...
     "Vic :) dzwoni..."
     Kim do cholery jest Vic?

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 1

     Harry westchnął ciężko. Cała rodzina sprząta dom od strychu po piwnicę, bo panicz Edward przyjeżdża. Anne siedzi od rana w kuchni i gotuje najlepsze potrawy, a Gemma wrobiła go w sprzątanie pierwszego piętra.
     - Nie rozumiem po co ten cały cyrk - mamrotał po nosem, wycierając lustro w łazience. - Mieszkał tu całe swoje życie i nigdy niczego nie posprzątał.
    Kopnął ze złością wiaderko z wodą i obserwował jak rozlewa się po czystej podłodze, którą umył kilka minut temu.
     - Nienawidzę cię, Gem! - zawołał głośno, pewny, że siostra go usłyszy.
     - Też cię kocham, braciszku! - usłyszał jej śmiech z góry i przeklnął pod nosem, szukając szmatki.
     Kiedy w końcu ją znalazł. usłyszał z dołu trzask drzwi. Po chwili po domu rozległo się radosne powitanie Anne i Edwarda, jakby nie widzieli się co najmniej kilka lat, a w rzeczywistości były to tylko dwa miesiące.
     - Pieprzyć to - powiedział cicho Harry, wytarł szybko podłogę i zostawiwszy w łazience chaos, zszedł na dół.
     Gemma akurat wylewnie witała się z jego bliźniakiem, powtarzając, że nic się nie zmienił i jak bardzo go kocha, na co Harry tylko przewrócił oczami. Oczywiście, że się zmienił. Postawił włosy do góry, przez co wyglądał, jakby za długo miał na nich opaskę. Zaczął nosić zupełnie inne ciuchy. Czy jego spodnie nie były za ciasne?
    - Harry! Tęskniłem za tobą, stary! - zawołał radośnie Ed, trzymając go w niedźwiedzim uścisku.
    Harry niezręcznie poklepał go po plecach i szybko wyswobodził się z jego rąk. 
    - Tak, tak, ja za tobą też - powiedział beznamiętnie i odwrócił się, żeby iść do swojego pokoju. 
    Zupełnie zignorował karcące spojrzenie swojej matki i chwytając jabłko, skierował się w kierunku schodów. 
~*~
     - Zachowuje się, jakby był u siebie w domu - syknął ze złością do Anne.
    Był to czwarty dzień pobytu Edwarda w domu i Harry miał go serdecznie dosyć. Ciągle tylko "Edward to..." "Edward tamto...". No ileż można? 
     - Przecież jest u siebie w domu, skarbie - poprawiła go spokojnie matka, starając się zrozumieć o co mu chodzi. - To twój brat, nie możesz być dla niego miły?
     Młody Styles tylko prychnął gniewnie, zwracając twarz w kierunku Anne. Usiadł obok i niej i spojrzał jej w oczy.
    - Przestał być moim bratem, kiedy ważniejsi okazali się jego cudowni przyjaciele z tego durnego zespołu - powiedział cicho, głosem pełnym jadu. 
    Anne westchnęła cicho i objęła syna ramieniem, kładąc głowę na jego ramieniu. 
    - Harry, pozostaniecie rodziną, czy tego chcesz czy nie. Nie mógłbyś spróbować o tym zapomnieć? To już minęło.
    Chłopak już miał jej odpowiedzieć, ale przerwało mu delikatne pukanie do drzwi. Po chwili drzwi otworzyły się, a zza nich wyjrzała głowa Eda. Uśmiechnął się lekko i wszedł do pokoju.
    - Hej mamo, hej Hazza... Uhm, Harry, moglibyśmy chwilę pogadać? W cztery oczy? - zapytał niepewnie.
    Matka skinęła głową ze zrozumieniem i wstała. Podeszła do drzwi, odwracając się na chwilę. 
    - Harry, pamiętaj, że rodzinie się pomaga - powiedziała na odchodne, rzuciła krótkie spojrzenie Edwardowi i wyszła, zamykając cicho drzwi.
    Ed powoli usiadł obok brata i zaczął nerwowo bawić się swoją koszulką. Siedzieli tak kilka minut w kompletnej ciszy. 
    - Co chciałeś? - zapytał w końcu Harry, patrząc na brata niechętnie. Chciał jak najszybciej stamtąd wyjść.
    - Potrzebuję twojej pomocy - zaczął cicho Edward, unikając jego wzroku. Ręce zaczęły mu się pocić. Co jeśli odmówi? - Mam chore struny głosowe... To znaczy, mogę mówić, ale... 
    - Nie rozumiem - przyznał Harry i przygryzł wargę. Co on od niego chce?
    Ed westchnął głęboko i zaczął mu tłumaczyć.
    - Śpiew nadwyręża moje gardło - zaczął mówić jak do pięcioletniego dziecka, na co Harry przewrócił oczami. - Jeśli będę śpiewał, za tydzień stracę głos. Rozumiesz? Dlatego cię potrzebuję. 
    - Ale nadal nie rozumiem co mam z tym wspólnego... Czekaj - zawołał, jakby wszystko do niego doszło. - Nie! Nie będę śpiewał z tą czwórką idiotów! 
    - Haz, to tylko dwa miesiące, obiecuję... Proszę, zrób to dla mnie...
Jego brat spojrzał na niego błagającym wzrokiem. Harry przygryzł wnętrze policzka. Nie patrz na niego, robi to specjalnie...
    Jednak po chwili chłopak uległ. W sumie, dlaczego nie mógłby mu pomóc? Przez kilka tygodni będzie udawał gwiazdę, pozna kilku ciekawych ludzi i wróci. To nie takie złe.
    - Zgoda - powiedział cicho i zaśmiał się na widok wielkiego uśmiechu Edwarda. - Ale musisz mi opowiedzieć o tym swoim zespole.
    Edward roześmiał się dźwięcznie i odrzucił głowę do tyłu.
    - Blondyn to Niall...