Harry westchnął ciężko. Cała rodzina sprząta dom od strychu po piwnicę, bo panicz Edward przyjeżdża. Anne siedzi od rana w kuchni i gotuje najlepsze potrawy, a Gemma wrobiła go w sprzątanie pierwszego piętra.
- Nie rozumiem po co ten cały cyrk - mamrotał po nosem, wycierając lustro w łazience. - Mieszkał tu całe swoje życie i nigdy niczego nie posprzątał.
Kopnął ze złością wiaderko z wodą i obserwował jak rozlewa się po czystej podłodze, którą umył kilka minut temu.
- Nienawidzę cię, Gem! - zawołał głośno, pewny, że siostra go usłyszy.
- Też cię kocham, braciszku! - usłyszał jej śmiech z góry i przeklnął pod nosem, szukając szmatki.
Kiedy w końcu ją znalazł. usłyszał z dołu trzask drzwi. Po chwili po domu rozległo się radosne powitanie Anne i Edwarda, jakby nie widzieli się co najmniej kilka lat, a w rzeczywistości były to tylko dwa miesiące.
- Pieprzyć to - powiedział cicho Harry, wytarł szybko podłogę i zostawiwszy w łazience chaos, zszedł na dół.
Gemma akurat wylewnie witała się z jego bliźniakiem, powtarzając, że nic się nie zmienił i jak bardzo go kocha, na co Harry tylko przewrócił oczami. Oczywiście, że się zmienił. Postawił włosy do góry, przez co wyglądał, jakby za długo miał na nich opaskę. Zaczął nosić zupełnie inne ciuchy. Czy jego spodnie nie były za ciasne?
- Harry! Tęskniłem za tobą, stary! - zawołał radośnie Ed, trzymając go w niedźwiedzim uścisku.
Harry niezręcznie poklepał go po plecach i szybko wyswobodził się z jego rąk.
- Tak, tak, ja za tobą też - powiedział beznamiętnie i odwrócił się, żeby iść do swojego pokoju.
Zupełnie zignorował karcące spojrzenie swojej matki i chwytając jabłko, skierował się w kierunku schodów.
~*~
- Zachowuje się, jakby był u siebie w domu - syknął ze złością do Anne.
Był to czwarty dzień pobytu Edwarda w domu i Harry miał go serdecznie dosyć. Ciągle tylko "Edward to..." "Edward tamto...". No ileż można?
- Przecież jest u siebie w domu, skarbie - poprawiła go spokojnie matka, starając się zrozumieć o co mu chodzi. - To twój brat, nie możesz być dla niego miły?
Młody Styles tylko prychnął gniewnie, zwracając twarz w kierunku Anne. Usiadł obok i niej i spojrzał jej w oczy.
- Przestał być moim bratem, kiedy ważniejsi okazali się jego cudowni przyjaciele z tego durnego zespołu - powiedział cicho, głosem pełnym jadu.
Anne westchnęła cicho i objęła syna ramieniem, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Harry, pozostaniecie rodziną, czy tego chcesz czy nie. Nie mógłbyś spróbować o tym zapomnieć? To już minęło.
Chłopak już miał jej odpowiedzieć, ale przerwało mu delikatne pukanie do drzwi. Po chwili drzwi otworzyły się, a zza nich wyjrzała głowa Eda. Uśmiechnął się lekko i wszedł do pokoju.
- Hej mamo, hej Hazza... Uhm, Harry, moglibyśmy chwilę pogadać? W cztery oczy? - zapytał niepewnie.
Matka skinęła głową ze zrozumieniem i wstała. Podeszła do drzwi, odwracając się na chwilę.
- Harry, pamiętaj, że rodzinie się pomaga - powiedziała na odchodne, rzuciła krótkie spojrzenie Edwardowi i wyszła, zamykając cicho drzwi.
Ed powoli usiadł obok brata i zaczął nerwowo bawić się swoją koszulką. Siedzieli tak kilka minut w kompletnej ciszy.
- Co chciałeś? - zapytał w końcu Harry, patrząc na brata niechętnie. Chciał jak najszybciej stamtąd wyjść.
- Potrzebuję twojej pomocy - zaczął cicho Edward, unikając jego wzroku. Ręce zaczęły mu się pocić. Co jeśli odmówi? - Mam chore struny głosowe... To znaczy, mogę mówić, ale...
- Nie rozumiem - przyznał Harry i przygryzł wargę. Co on od niego chce?
Ed westchnął głęboko i zaczął mu tłumaczyć.
- Śpiew nadwyręża moje gardło - zaczął mówić jak do pięcioletniego dziecka, na co Harry przewrócił oczami. - Jeśli będę śpiewał, za tydzień stracę głos. Rozumiesz? Dlatego cię potrzebuję.
- Ale nadal nie rozumiem co mam z tym wspólnego... Czekaj - zawołał, jakby wszystko do niego doszło. - Nie! Nie będę śpiewał z tą czwórką idiotów!
- Haz, to tylko dwa miesiące, obiecuję... Proszę, zrób to dla mnie...
Jego brat spojrzał na niego błagającym wzrokiem. Harry przygryzł wnętrze policzka. Nie patrz na niego, robi to specjalnie...
Jednak po chwili chłopak uległ. W sumie, dlaczego nie mógłby mu pomóc? Przez kilka tygodni będzie udawał gwiazdę, pozna kilku ciekawych ludzi i wróci. To nie takie złe.
- Zgoda - powiedział cicho i zaśmiał się na widok wielkiego uśmiechu Edwarda. - Ale musisz mi opowiedzieć o tym swoim zespole.
Edward roześmiał się dźwięcznie i odrzucił głowę do tyłu.
- Blondyn to Niall...
Jeju, Jula nie spodziewałam się ze piszesz aż tak dobrze. Znaczy... Wiedziałam że na pewno jesteś w tym dobra, ale nie myślałam że aż tak *-* To jest naprawdę wspaniałe i... rany kocham to normalnie! Od dzisiaj twoje ff jest jednym z teraz już czterech moich najbardziej lubianych :) Uh, tak bardzo mnie ciekawi dalszy rozwój akcji, i nie każ mi długo czekać na kolejny rozdział bo będzie z tobą źle <3
OdpowiedzUsuń