niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 3

     Ed w panice patrzył na ekran telefonu jego brata. Odebrać czy nie? Wziął głęboki oddech i drżącymi palcami odebrał polączenie. Trudno, najwyzej Harry mnie zabije.
     - Cześć Harry! Dlaczego tak długo nie odbierałeś? Coś się stało? - usłyszał w słuchawce zaniepokojony damski głos. Uśmiechnął się pod nosem. Harry ma dziewczynę?
     - Spokojnie, nic się nie stało, po prostu... Ja... Byłem, uhm, w łazience. Tak, w łazience - wymyslił szybko i dopiero po chwili dotarło do niego jak idiotycznie to zabrzmiało.
     Dziewczyna zaśmiała się melodyjnie, co sprawiło, że Edward uśmiechnął się lekko. Ma uroczy śmiech.
     - W porządku. Właściwie chciałam tylko zapytać czy masz dzisiaj czas. Wiesz, poszlibyśmy na kawę, jak zawsze. Co ty na to?
     - Jasne, czemu nie? - zgodził się, oblizując wargę. Będzie ciekawie.
     - Tam gdzie zawsze. Bądź o czwartej, okej? -  zapytała i, nie czekając na odpowiedź, rozłączyła się.
     Chłopak westchnął głęboko i opadł ciężko na poduszki. W co ja się wkopałem?
~*~
    Harry ze złością rzucił walizkę na łóżko. Teraz juz nie dziwił się czemu Ed wrócił do domu; on sam nie wytrzymałby tyle z Tomlinsonem.  Prychnął głośno na samą myśl o nim. Zamierzał wziąć się za rozpakowywanie, ale przeszkodził mu dzwoniący telefon.
     Baby you light up my world like...
     Roześmiał się cicho i odebrał pośpiesznie.
     - Haz? - zapytał jego brat, a w jego głosie można było wyczuć zdenerwowanie.
     - Co zdążyłeś juz zepsuć? - zapytał ze śmiechem Harry, siadając obok swojego bagażu.
     - Już nie można zadzwonić do brata, zeby powiedzieć mu, że się tęskni? - i zanim Harry zdążył go wyśmiać, dodał: - Umówiłem się z Vic "tam gdzie zawsze" o czwartej. Gdzie mam iść? - jęknął.
     - Po pierwsze: dla ciebie to jest Victoria, a nie Vic, jasne? Po drugie: po co się z nią umawiałeś? Zwariowałeś do końca?
      Wywrócił teatralnie oczami, słysząc westchnienie brata i zaczął kręcić włosy na palcu. Zawsze tak robił.
      - Zapytała, to się zgodziłem, chciałem być uprzejmy! - wytłumaczył się szybko Edward i zignorował prychnięcie Harry'ego.
      - Starbucks - mruknął do słuchawki. - Idź do Starbucksa. A teraz, skoro już wszystko wiesz, mógłbyś mi wytłumaczyć o co chodzi Tomlinsonowi? - fuknął.
      - Rozmawiałeś z nim - westchnął cicho Ed.
      - A jak miałbym z nim nie rozmawiać, skoro razem mieszkamy? - zapytał ironicznie.
      - Myślałem, że cię zignoruje - wyjaśnił mu brat. - Słuchaj, muszę kończyć, do zobaczenia!
      - Ale... - zaczął Harry, lecz usłyszał dźwiek sygnalizujący koniec rozmowy. - Dupek.
      Położył komórkę na szafce i wstał, sapniąc. Jestem skazany na siebie. Zaczął rozpakowywać walizkę i układać ubrania Edwarda w szafie, co chwile mamrocząć coś w stylu: "Jak on może to nosić?" "Czy te spodnie nie są damskie?"
      Kiedy skończył (Po co mu tyle koszulek?), odważył się iść do kuchni po coś do jedzenia, bo jego żołądek dawał o sobie znać. Starał się iść jak najciszej i przeklnął się w myślach, gdy nadepnął na skrzypiący stopień. Nie, żeby się bał Louisa. Po prostu nie chciał przeszkadzać reszcie zespołu. Tak, to na pewno dlatego.
     Właśnie miał wybrać sobie któreś z mandarynek, kiedy usłyszał za sobą dwa smiechy i podskoczył ze straszu. Obrócił się zaskoczony i ujrzał dwóch chłopaków. Niskiego blondyna, który wyglądał na jeszcze bardziej bladego niz w rzeczywistości, bo stał obok wyzszego od niego o kilka centymetrów mulata. Obaj roześmiali się jeszcze bardziej na widok jego miny, po czym podeszli bliżej.
     - Edward! Kiedy wróciłeś? - zapytał radośnie blondyn. Jak on miał...? Niul? Nie, to było bardziej melodyjne...
     - Kilka godzin temu - odpowiedział mu z uśmiechem, starając się nie wyglądać na zbyt przerażonego.
     - Zmieniłeś fryzurę? - usłyszał pytanie zderorientowanego chłopaka. Zayn, tak?
     - Tak jest bardziej... Naturalna - wydukał, spuszczając wzrok na swoje buty.
     - Pasuje ci - zapewnił go szybko Niall z uśmiechem. - Co u Harry'ego i Gemmy?
     Harry zmarszczył lekko brwi. Ed im powiedział?
~*~
     - Victoria? - zapytał Edward jakąś blondynkę, która wyglądała, jakby była mniej więcej w jego wieku.
     Od dziesięciu minut siedział w kawiarni, ale nie było tam żadnej Vitorii. Zaczął się zastanawiać czy to nie jest jakiś żart jego brata, ale to wydawało mu się małoprawdopodobne. Dziewczyna kompletnie go zignorowała, a on stracił już nadzieję, że pozna znajomą Harry'ego.
     - Hej Harry! - usłyszał słodki głos za sobą. Szybko obrócił się, żeby zobaczyć kto go woła i ujrzał niską brunetkę siadającą obok niego.
     - Cześć Vic - uśmiechnał się szeroko. Harry ma gust. To znaczy...
     - Edward już pojechał? - zapytała naturalnie, ściagając bluzę. - Dla mnie małą czarną i ciastko - zwróciła się do kelnerki stojącej przy ich stoliku. - A ty co bierzesz?
      - To samo - wymamrotał - Tak, dzisiaj - odpowiedział lekko zdziwiony. Ona wie?
      Victoria zaśmiała się dźwiecznie, na co Edward uśmiechnął się lekko. Dlaczego ma taki słodki śmiech?

1 komentarz:

  1. No więc cóż... Ten rozdział jest naprawdę wspaniały... Psh, wspaniały to mało powiedziane. Warto było Ci tak ciągle ględzić byś dodała. Rozumiem że nie jest łatwo coś napisać, ale właśnie stwierdziłam że ty potrafisz lepiej napisać jeden rozdział w kilka godzin niż większość osób w tydzień. Uwielbiam to, poważnie, to jest moje ulubione ff. Czekaj, chyba ostatnio to pisałam... No nie ważne, mimo to i tak to kocham. Wiesz tylko że jesteś najlepsza i cię kocham :) x

    OdpowiedzUsuń